Hospicjum im. Jana Pawała II

 

– Chorzy potrzebują od nas przede wszystkim poczucia bezpieczeństwa, tego że nie zostaną zostawieni sami sobie, że ktoś chce z nimi przebywać i dzielić z nimi ich radości i smutki. Ból nie jest największym problemem, bo można go uśmierzyć lekarstwami. Chorzy najbardziej boją się zostać sami ? mówi Dorota Domańska, prezes Hospicjum im. Jana Pawła II w Żorach.

Rafał Szmatuła: Jakie były początki hospicjum? Skąd pomysł, aby stworzyć akurat taką placówkę?

Dorota Domańska: Pomysł pojawił się 10 lat temu. Wtedy odbyła się ostatnia pielgrzymka do Polski papieża Jana Pawła II. Wspólnie z młodzieżą z Diakonii Miłosierdzia, funkcjonującej przy parafii św. Stanisława w Żorach pojechaliśmy do Krakowa na Błonia na spotkanie z Ojcem Świętym. Papież bardzo dużo mówił wtedy o miłosierdziu i to właśnie jego słowa natchnęły nas do działania. Największe zaangażowanie było widać właśnie u tych młodych ludzi, którzy już wcześniej mieli kontakt z osobami chorymi terminalnie. Bardzo zaangażowali się w projekt założenia Stowarzyszenia, które na co dzień pomagałoby właśnie takim ludziom. Pomysł uzyskał akceptację i poparcie władz. W pomysł bardzo mocno zaangażował się zwłaszcza Pan Prezydent i wydaje mi się, że było to spowodowane tym, że jego ojciec w tym czasie również zmagał się z nowotworem. Z czasem udało nam się powołać zarząd, zarejestrować Stowarzyszenie i uzyskać status organizacji pożytku publicznego.

Jak wygląda praca hospicjum?

Nasza organizacja zajmuje się chorymi na nowotwory w okresie terminalnym, ale tylko tymi którzy ukończyli już 18 lat. Podkreślam, że udzielamy nie tylko typowej pomocy medycznej, ale również duchowej, psychologicznej i materialnej. Staramy się pomóc tym osobom przejść ten ostatni etap w sposób godny, w jak najlepszych warunkach. Chorzy potrzebują od nas przede wszystkim poczucia bezpieczeństwa, tego że nie zostaną zostawieni sami sobie, że ktoś chce z nimi przebywać i dzielić z nimi ich radości i smutki. Ból nie jest największym problemem, bo można go uśmierzyć lekarstwami. Chorzy najbardziej boją się zostać sami. Najlepiej jest wtedy, kiedy mogą przebywać we własnych domach, z rodzinami, w warunkach, w których czują się najlepiej. My ? czyli zespół hospicyjny złożony z lekarza, pielęgniarki, wolontariusza i kapelana (na życzenie rodziny), odwiedzamy chorego w domu, staramy się edukować rodziny, w jaki sposób powinny opiekować się chorymi bliskimi. Niestety, jest wielu pacjentów, którzy są samotni, albo ich rodziny nie mają czasu się nimi zająć. Czasem też chory wymaga całodobowej specjalistycznej opieki medycznej, której rodzina nie jest w stanie mu zapewnić. Właśnie dla takich osób przeznaczone jest nasze hospicjum stacjonarne. Oprócz pomocy samym chorym, roztaczamy opiekę nad ich rodzinami. Po śmierci naszych pacjentów organizujemy comiesięczne spotkania dla ich rodzin, ksiądz odprawia Msze św. w intencji zmarłych, swojej pomocy udzielają nasi wolontariusze. Najtrudniejsze są zawsze okresy świąteczne. Wtedy brak tej bliskiej osoby jest odczuwalny najbardziej. Oprócz pomocy psychologicznej udzielamy też wsparcia materialnego. Dla osieroconych dzieci organizujemy paczki ze słodyczami, wycieczki, wyjazdy na ferie, a z Fundacji w Gdańsku dostajemy stypendia, za które finansujemy dzieciom m.in. lekcje w szkołach językowych i muzycznych. Niestety nie zawsze jesteśmy w stanie zapewnić wystarczającą specjalistyczną pomoc psychologiczną. Wynika to z tego, że na całe nasze hospicjum mamy tylko jednego psychologa. Niestety psycholodzy obawiają się pracy w miejscu takim jak hospicjum. Temat śmierci jest trudny i niezbyt często poruszany w mediach i stąd bierze się lęk przed nią.

Jak Wasza instytucja postrzegana jest przez żorską społeczność?

W Żorach nigdy nie było problemu z zaakceptowaniem istnienia naszej instytucji. Słyszałam o kilku miastach w Polsce, w których mieszkańcy protestowali przeciwko powstawaniu hospicjów. Na szczęście u nas nigdy takich problemów nie było. Staramy się wyjaśniać społeczności po co istniejemy, mamy specjalne programy i materiały edukacyjne, dostosowane do każdego wieku, w których próbujemy uświadomić ludziom, że taka instytucja naprawdę jest potrzebna. Dzięki tego typu działaniom zawsze mieliśmy pozytywny odbiór, a żorzanie chętnie pomagali nam zarówno w założeniu hospicjum, jak również później w jego pracy, jako wolontariusze.

Skoro już pani zaczęła ten temat to proszę powiedzieć kto może zostać wolontariuszem?

W zasadzie każdy, kto ma na to ochotę. Muszę jednak zaznaczyć, że nasz wolontariat dzieli się tak jakby na dwie grupy. Pierwsza to wolontariat akcyjny. Nie ma tutaj żadnego ograniczenia wiekowego, jeżeli tylko odczuwa się potrzebę pomocy innym, można się do nas zgłosić. Tacy wolontariusze nie zajmują się bezpośrednią posługą przy chorych. Zamiast tego robią np. kartki świąteczne, zbierają pieniądze w czasie kwest. Mamy naprawdę wiele takich osób, które zamiast spędzać swój wolny czas na przyjemnościach, spotykaniu się ze znajomymi, wolą przychodzić do nas i pomagać. Mieliśmy niedawno dwie takie dziewczyny ? gimnazjalistki, które siedziały po dwie godziny i oddzielały cebulki żonkili. Z młodymi ludźmi jest właściwie tylko jeden problem, a mianowicie często mają dużo zapału, ale brakuje im poczucia obowiązku i odpowiedzialności. Wolontariuszami często zostają również ci, którzy przeżyli śmierć kogoś bliskiego. Najpierw przychodzili do nas, żeby odwiedzić chorych bliskich, a teraz sami chcą pomagać innym i wracają tu, już jako wolontariusze. Bardzo trudne jest ustalenie ilu jest takich wolontariuszy. Cały czas pojawiają się nowi, którzy zapisują się i pomagają jak tylko mogą. Inną grupę stanowi natomiast wolontariat medyczny. Są to ludzie posługujący przy chorych, którzy muszą mieć ukończone 18 lat i specjalny kurs, na który składa się cykl wykładów, a także zajęcia praktyczne, czyli odwiedziny u chorych, oczywiście pod opieką pielęgniarki oddziałowej. Kurs zakończony jest egzaminem, po którym wolontariusz może rozpocząć już swoją posługę przy chorym. Takich wolontariuszy jest u nas w tej chwili ok. 25, nie potrafię podać dokładnej liczby. Nie jest to zbyt imponująca liczba, ale trzeba pamiętać o tym, że kursy są naprawdę bardzo trudne i wielu z tych, którzy się zgłaszają na medyczny wolontariat po prostu nie są w stanie wytrzymać do końca kursu. Nie są na tyle odporni psychicznie, a to jest absolutnie niezbędna cecha. Oprócz tego przychodzą do nas dzieci z przedszkoli i szkół i studenci i przygotowują różnego rodzaju przedstawienia i występy. Do tego prowadzimy programy edukacyjne, kluby wolontariuszy, a w szkołach i to nie tylko w Żorach, ale również w innych miejscowościach, m.in. Pawłowicach czy Suszcu pojawiają się koordynatorzy, którzy mówią o tym czym się zajmują. Wydaje mi się, że wolontariat jest w naszym mieście naprawdę popularny.

Na czym polega program Pola Nadziei?

Został on zainspirowany działalnością organizacji Maria Curie Cancer Care z Edynburga. Żonkil jako symbol nadziei na to, że chorzy nie zostaną sami. Sam program składa się niejako z dwóch etapów. Pierwszy dzieje się jesienią i jest to sadzenie cebulek żonkili, czyli zakładanie Pól Nadziei, a przy okazji prowadzenie akcji edukacyjnych, prelekcji, robienie gazetek, wystaw. Drugi etap odbywa się na wiosnę. Żonkile wtedy kwitną, a my organizujemy m.in. kwesty na rzecz osób chorych na raka, koncerty charytatywne oraz akcje medialne i edukacyjne. Kończymy program marszem nadziei, który ma być wyrazem solidarności z chorymi.

Jakie są największe problemy, z którymi musi zmagać się hospicjum?

Przede wszystkim finansowe. NFZ zwraca nam pieniądze jedynie za 5 pacjentów. Nie muszę dodawać, że mamy ich znacznie więcej, w związku z czym resztę pieniędzy musimy zorganizować w inny sposób. Oprócz tego dużym problemem są niejasne i niestabilne przepisy prawne i biurokracja, które skutecznie uniemożliwiają nam wiele spraw.

Jakie są plany i marzenia hospicjum?

Mamy nadzieję, że być może kiedyś, w dalekiej przyszłości uda nam się otworzyć nowy oddział na 15 łóżek. Natomiast najbardziej marzymy o tym, żeby nam nigdy nie zabrakło pieniędzy i ludzi dobrej wolej woli, którzy będą chcieli nam pomagać.

Dziękuję za rozmowę.

Źródło: Wirtualne Żory